grafika z pixabay.com |
Stoję tu.
Przyszłam za tobą, ale zginąłeś mi w natłoku
życiowych decyzji.
Nie umiem zrozumieć błękitu nieba (Kiedyś było moje.
Dziś dalekie i chłodne. Odpycha choć zachwyca).
Nie dla mnie miliony znaczeń puchatych chmur.
Stoję tu.
Zbieram rozrzucone listy do Ciebie (Pisałam je co
dzień od nowa).
Teraz widzę ile papieru zmarnowałam
Nadaremnie,
Trwoniłam czas by w słowa ubrać wszystkie
przemyślenia.
Stoję tu.
Staram się oddychać spokojnie.
Powoli obrastam w obojętność (to podobno bardzo
pomaga).
Z dnia na dzień coraz bardziej mi już wszystko
jedno.
W końcu wzruszę jedynie ramionami kiedy świat będzie
się sypał.
Chodzę do psychol onkologicznego, która mnie nauczyła "sztuczki" bym sobie radziła w życiu. Jak stać się tylko obserwatorem tego co się dzieje ze mną, co widzę wokoło i jak toczy się życie, tak pokrótce i w pigułce. Twój tekst to chyba takie obserwowanie, choć z końcówką obojętności. Obojętność jak dla mnie to bardzo niebezpieczny sygnał, choć w kilku przypadkach życiowych może pomóc. Lepiej jednak chyba żyć na pełnym gwizdku. Hmm. Życie to barwny kalejdoskop, a najpiękniejsze wiersze, piosenki czy obrazy powstają gdy artysta przeżywa intensywnie, nawet jak odczuwa intensywnie ból. Jak tak przejrzy się historię powstawania arcydzieł to taki nasuwa mi się wniosek. Intrygujące zjawisko. Serdeczności i może wiosny i słońca. Tak nawiasem mało jest twórczości w arcydziełach ze "słońcem" jako bohaterem :))
OdpowiedzUsuńNie każdy ma tyle siły by działać. Czasem opadamy z sił. Słońce zdecydowanie pomaga.
Usuń