wtorek, 25 lipca 2017

W zupełnie nowym świecie

Ten przeklęty ból głowy. Niewyobrażalny wręcz, jakby miało rozerwać mi głowę na kawałki. Próbuję otworzyć oczy, powieki mam tak ciężkie, że robię to z ogromnym trudem. Światło razi mnie tak mocno, że ból głowy potęguje się jeszcze bardziej. Czuję, że moje serce zaczyna bić szybciej.  Pośpiesznie zamykam oczy. Ciemność jest mniej bolesna. Powinnam się przejąć tym, że nie wiem co się ze mną dzieje, gdzie jestem i czemu tu tak dziwnie pachnie. Jest mi wszystko jedno. Jest mi dobrze, choć ta boląca głowa… Słyszę jakieś głosy… Zasypiam…


Monica jest jedną z wielu nastolatek jakie możesz spotkać na ulicy. Wiecznie przyklejona do swojego smartfona. Najczęściej  słucha muzyki przez słuchawki podłączone do telefonu. W tygodniu pokonuje tę samą trasę, z torbą przewieszoną przez ramię. Rano wędruje do szkoły, a po lekcjach szybko wraca do domu. Nie rozgląda się dookoła, choć mieszka tu od niedawna. Nie patrzy na ludzi mijających ją, idzie przed siebie. Nikt jej nie woła, nikt z nią nie spaceruje. Nie rozmawia z koleżankami, nie śmieje się na głos. Zazwyczaj sama. Czasem towarzyszy jej ta sama koleżanka. Nie tylko samotność wyróżnia dziewczynę z tłumu rozkrzyczanych i szczęśliwych nastolatków. Na początku roku szkolnego przeniosła się do Polski, jest obca. Nie zna nikogo. Nie zmieniło się to pomimo tego, że jest już czerwiec. Na przeszkodzie stoją jej skośne oczy.

Rodzice uznali, że przeniesiemy się do kraju mojej matki. Do krainy Chopina, Mickiewicza i Szymborskiej. Tato dostał przeniesienie z pracy, ma zarządzać filią firmy w tej części Europy. Spakowaliśmy walizki, nowe mieszkanie czeka już na nas. Całe moje życie legło w gruzach. Razem z moją przyjaciółką Mei przepłakałyśmy nie jedną noc. Już nigdy się nie zobaczymy. Co z tego, że są telefony, Internet, Skype? Moje życie jest tu, w Izumo. Mam tylko wielką nadzieję, że Polska będzie tak gościnna jak mówi mama. Cały mój lęk spakowałam ze sobą do walizki. Nie będzie spacerów po nabrzeżu, spotkań na rynku i wspólnych obiadów ze znajomymi. Boję się.


Wszyscy są nowi. Cała pierwsza klasa stoi na boisku. Rozpoczęcie roku szkolnego, sztandar i przemówienie dyrektora. Znają się tylko nieliczni. Młodzież nie potrzebuje zaproszeń, szybko nawiązują relacje. Monica stoi na uboczu. Każdy w tłumie zwraca na nią uwagę, jednak nikt nie podchodzi. Zerkają na nią z ukosa, dyskretnie, jakby była dziwnym zwierzęciem. Nawet kiedy są już w klasie, czuje na sobie spojrzenia. Kraj kochany przez matkę okazał się nieprzyjazny, wręcz odpychający.  Nowe życie prezentowało się zupełnie nie takie jak obiecywali rodzice. Czuła się jak w źle skrojonym ubraniu, nic nie pasowało.

- Cześć. – usłyszała cichy głos.

- Mówisz do mnie?

- Jestem Ania.

- A ja Monica.

- Masz takie nasze imię? Śmieszne.

Znajomość z Anią okazała się jedyną pozytywną rzeczą w tym okropnym miejscu. Mogłam się jej wyżalić, wypłakać. Rodzicom nic nie mówiłam. Nie chciałam ich martwić, a mnie tak bardzo bolały żarty z moich oczu, czy koloru skóry. Żartowali ze mnie bez przerwy. Wolałam gdy traktowano mnie jak powietrze, ciężko było mi znieść złośliwe docinki, chamskie komentarze, zabieranie zeszytów czy wyrzucanie torby przez okno.  Niestety Ania jest w równoległej klasie i nie zawsze może podtrzymać mnie na duchu. Jest mi tak ciężko i tak źle. Nikt w szkole poza Anią nie przejmuje się mną. Tu jest zupełnie inaczej niż w Japonii. Co z tego, że znam język skoro nie potrafię rozmawiać z Polakami?


Wróciła do pustego mieszkania, z rozerwanym rękawem, bo „koledzy” z klasy uznali za zabawne popychanie jej i szarpanie za ubranie. Zaczęła płakać gdy tylko minęła próg swojego pokoju. Rzuciła się na łóżko i łkała głośno, nie próbując nawet się uspokoić.

Nie dam rady! Nie! To miejsce to piekło! Jak mama mogła kiedykolwiek uważać ten kraj za taki piękny? Nie ma tu nic poza nienawiścią. Jestem inna, jestem wyrzutkiem, dziwakiem. Muszę coś zrobić. Nie przeżyję kolejnego dnia z tymi potworami!


Zerwała się i pobiegła do apteczki, gdzie stały leki rodziców. Nie zaglądała tam do tej pory, bo i po co. Nie wiedziała, które leki są od czego.

Wzięłam kilka kartoników i z każdego wyłuskałam po kilka tabletek. Muszę z tym skończyć, a przecież nikt nie zrobi porządku z taką ilością nienawiści kierowanej w moim kierunku. Komu uda się uspokoić całą klasę? Całą szkołę? Poza Anią nie miałam nikogo. To za mało. Wlałam wody do kubka, popiłam tabletki i uspokoiłam się. Już teraz nikt nie zrobi mi krzywdy. Już nikt mnie nie zrani.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz